Wygląda na to, że faceci muszą się wyprowadzić. Scrapuję tylko wtedy, kiedy ich nie ma, a nie ma ich, kiedy szaleją na zewnątrz. Z tego wniosek, że jeśli albumy z wakacji mają kiedykolwiek powstać, to Potomek z Ochroniarzem muszą iść na pieszą wycieczkę, najlepiej na drugi koniec Polski;)
Dzisiaj musiały mi wystarczyć 2 godziny na zrobienie poniższej strony i posprzątanie całego towarzyszącego bałagnu. Może to i dobrze, że tylko 2, bo ileż można przekładać setki zdjęć, zanim się zdecyduję na to jedno, względnie kilka, które zostaną zaszczycone zaproszeniem do albumu wakacyjnego. Przedłużenie procesu produkcyjnego powoduje również selekcja papierów i dodatków, która trwa wieczność, bo przecież zdjęcie takie szczególne i nie można tak z byle czym, toż to byłby straszny mezalians! Dlatego dzisiaj było krótko, zwięźle i na temat, czyli biało- niebiesko z odrobiną zieleni. Jeśli sztukę ograniczania dodatków i technik opanuję do perfekcji, przestanę celebrować wspomnienia, zanim przykleję je na karty albumu, to jest duża szansa, że tenże album, a raczej jego tomy, powstaną zanim Potomek wyprowadzi się z domu;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz