niedziela, 29 kwietnia 2018

Zaproszenia na chrzest

Po długiej przerwie, ale udały się:)



 

czwartek, 12 kwietnia 2018

Zawieszka dla przedszkolaków- po latach kilku

Zapomniałam, że zrobiłam nową zawieszkę na drzwi w przedszkolu Potomkini. Kiedyś, w zamierzchłych czasach, było to przedszkole Potomka:) Akurat właśnie zawieszka na jej drzwiach wyblakła i aż się prosiła o zastępstwo. Wykorzystałam stary napis, bo jeszcze się trzymał, ale reszta nowa, z papierów mojej ukochanej Galerii Papieru:)

 a tak to wyglądało po 7 latach:

wtorek, 10 kwietnia 2018

Pestka po 5 latach

Jeśli ktoś śledził tego bloga od tak dawna, to być może zapamiętał ten i ten i ten wpis. Dzisiaj nasze awokado to już spore drzewko. Na szczęście nie rośnie zbyt intensywnie jak pozostałych kilka, które posadziłam, bo tamte przestały się mieścić w mieszkaniu i musiały się wyprowadzić. 





piątek, 23 lutego 2018

Urodzinowa dziewczynka

Ktoś obchodzi dzisiaj swoje pierwsze urodziny:)


środa, 14 lutego 2018

Walentynki

Walentynkowe pozdrowienia od Najmłodszej!


Czy wiecie, że dzisiaj jest również Dzień Wiedzy o Wrodzonych Wadach Serca?

wtorek, 30 stycznia 2018

Oczywista oczywistość 2

Całe 3 dni cała trójka mogła uchodzić za zdrową. A już w piątek, przed moim i Najmłodszej wyjazdem do Prokocimia,  Potomkini wróciła z przedszkola niewyraźna jak w reklamie, ale pomimo tego, że w przedszkolu pogrom, chciałam wierzyć, że jest jeszcze zmęczona po przejściu rotawirusa. Już w sobotę musiałam zmienić zdanie, bo Potomkini wyhodowała sobie zapalenie krtani z gorączką, czego z reguły nie czyni. Jako że wraz z Najmłodszą zdążyłyśmy się już ewakuować bliżej Krakowa, bo pitstop mamy u Najlepszych Dziadków Świata, a stamtąd to już o rzut autostradą do poradni, to zleciłam leczenie przez skype'a i stresowałam się razy dwa. Żeby Potomkini nic poważniejszego nie wymyśliła, bo istniało pewne prawdopodobieństwo, że z Najmłodszą zostaniemy na oddziale kardiologicznym. I żeby Najmłodsza nie przemyciła tego, czym siostra mogła była się z nią podzielić w ramach siostrzanej solidarności. W poniedziałek odhaczyłyśmy wizytę z Najmłodszą; na oddziale nas nie chcieli, bo nie było nas gdzie upchnąć i marne widoki na operację w najbliższym czasie. Najmłodsza dzielnie się trzyma, więc czeka na kolejną wizytę za miesiąc, tym razem mamy niby zaklepane miejsce na oddziale, ale z doświadczenia wiem, że różnie to bywa i to dzieciaki decydują. Poczekamy, zobaczymy. Pierwsze urodziny będą w domu jeśli Najmłodsza nic nie wymyśli. A później to ja mam cichą nadzieję, że jak już ją zakwalifikują, to pójdzie z górki, skoro od pierwszej operacji 'się mówi', że całkowita korekta będzie na pierwsze urodziny. Tylko najpierw musimy zdobyć łóżko na oddziale, żeby jej zrobiono badania.
No i wróciłyśmy sobie do domu. Potomkini nadal dzielnie walczyła z zapaleniem krtani, a Najmłodsza zaczynała kaszleć od mega kataru. Najbliższą wizytę w przychodni zaproponowano nam na piątek (dzwoniłam we wtorek rano, więc cuda na kiju się dzieją w okolicy, bo z reguły mamy wizytę w tym samym dniu). Sytuacja była w miarę opanowana, przychodnię mam pod tzw. nosem, drogę na sor znam, jakby coś, więc czekałyśmy łagodząc objawy dostępnymi specyfikami. Obydwie pannice gorączkujące i marudne do potęgi. Najmłodsza doszła do wniosku, że najlepiej śpi się u mamy na rękach, to po co z nich w ogóle schodzić. Potomkini zmęczona gorączką i kaszlem, albo spała, albo właśnie zamierzała, i tak nam mijały dni. W piątek Potomkini zrobiła się bardziej wyraźna. Najmłodsza też trochę odpuściła z gorączką i z takim zestawem udałyśmy się do przychodni, gdzie Pani Dr na szczęście stwierdziła, tylko to, co już wiedziałam. Z zaleceniem dalszych inhalacji dla obydwu, wróciłyśmy do domu. Potomkini, pomijając katar i kaszel, już chyba zdrowa, bo z nudów łazi po ścianach i sufitach, ale do przedszkola za chora. Najmłodsza jeszcze coś kombinuje i tu trzymam rękę na pulsie. Oby to było moje przewrażliwienie, ale kaszel jaki jest każdy słyszy. Zobaczymy jutro. Takiego stycznia jeszcze nie było, ale dzieci na stanie też było mniej. A Potomek chyba uznał, że skoro on tego wirusa nie upolował, to on z babami znowu chorował nie będzie. Tfu, tfu...

środa, 17 stycznia 2018

Oczywista oczywistość

Potomkini tak podsumowała szalone 10 dni z rotawirusem na pokładzie, który dopadł całą trójkę:

(Tata uganiający się pomiędzy izolatkami nr 1, 2, 3. Potomkini zniecierpliwiona z powodu opóźniającej się dostawy elektrolitów.)

Potomkini: Dad, did you want to have children?
Dad: (Jedyna właściwa odpowiedź) Of course.
Potomkini: So didn't you know that kids are A LOT of work?

Ostatnia na polu walki, Najmłodsza, od wczoraj uprawia już tai chi, czyli idzie ku lepszemu:


Mam wrażenie, że Najmłodsza wykombinowała sobie, że tym wirusem odwlecze wyjazd do Prokocimia. Bo samo zapalenie oskrzeli jej nie wystarczyło. Ale nie ma tak dobrze i wizyta przesunięta na przyszły poniedziałek. I oby powiedzieli nam już coś na temat terminu operacji serca:/